Grupa Azoty zmaga się z poważnymi problemami finansowymi i rozważa sprzedaż części swoich aktywów. Analitycy są zgodni – spółka będzie musiała przejść gruntowną restrukturyzację, co wiąże się z kolejnymi zwolnieniami pracowników. Przyszłość firmy zależy jednak od kluczowej decyzji Unii Europejskiej dotyczącej Rosji i Białorusi.
Grupa Azoty od dłuższego czasu zmaga się z poważnymi problemami. – Od ponad dwóch lat spółka notuje stratę EBITDA niemal w każdym kwartale. Dodatkowo boryka się z ogromnym zadłużeniem finansowym, które przekracza 10 mld zł – zauważa Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
– Sytuacja finansowa spółki jest niezwykle trudna. Kontrahenci, dostrzegając problemy, domagają się przedpłat za dostawy surowców, a finansowanie w bankach jest przedłużane zaledwie co kilka tygodni – wskazuje Michał Kozak, analityk Trigon.
Co się dzieje?
Aby poprawić swoją sytuację, spółka planuje sprzedaż części aktywów oraz redukcję zatrudnienia. W 2018 roku Grupa Azoty nabyła niemiecką firmę nawozową Compo Expert za 235 mln euro. Jak poinformował w rozmowie z „Financial Times” wiceprezes spółki Andrzej Skolmowski, rozważana jest sprzedaż tego przedsiębiorstwa.
Nie ujawniono, za jaką cenę Grupa Azoty byłaby skłonna sprzedać firmę. Jakub Szkopek przypuszcza, że kwota może nie być wygórowana, choć potwierdza, że spółka rzeczywiście musi pozbyć się części swoich aktywów.
– Restrukturyzacja musi być przeprowadzona kompleksowo. Kluczowe jest zbycie pobocznych aktywów, przy jednoczesnym zachowaniu instalacji nawozowych w Puławach, Tarnowie i Policach, gdzie spółka posiada około 70 proc. udziału w rynku nawozów saletrzanych. Sprzedaż aktywów związanych z produkcją nawozów osłabiłaby firmę w dłuższej perspektywie, tworząc wewnętrzną konkurencję. Obecne warunki rynkowe jednak nie sprzyjają uzyskaniu wysokich cen za sprzedawane aktywa – podkreśla Jakub Szkopek.
Grupa Azoty kontynuuje redukcję zatrudnienia w swoich zakładach, a plany dalszych zwolnień są już zapowiedziane. Między marcem a listopadem liczba pracowników zmniejszyła się o około 800 osób. We wrześniowej rozmowie z serwisem WNP prezes Grupy Azoty, Adam Leszkiewicz, ujawnił, że w ciągu najbliższych dwóch lat redukcja zatrudnienia może objąć nawet 2 tysiące etatów.
Realizacja planów redukcji zatrudnienia może okazać się trudna ze względu na strukturę firmy oraz kalendarz wyborczy. – Przeprowadzenie restrukturyzacji zatrudnienia w tak dużej grupie nie jest łatwe, zwłaszcza w kontekście wyborów i silnej pozycji związków zawodowych. Dodatkowym wyzwaniem jest struktura Grupy Azoty, obejmująca oddzielne jednostki, takie jak Puławy czy Police, z odrębnymi zasadami zarządzania. Jednak przy niskim wykorzystaniu mocy produkcyjnych i ponoszonych stratach w ostatnich kwartałach redukcje zatrudnienia wydają się nieuniknione, tym bardziej że w najbliższej przyszłości nie widać znaczącej poprawy marż – ocenia Michał Kozak.
Dlaczego te straty?
– Polimery Police (obecnie PDH Polska) to projekt, który stanowi największe obciążenie dla finansów całej grupy – przyznaje Andrzej Skolmowski, wiceprezes Grupy Azoty. Inwestycja, rozpoczęta w 2020 roku, miała umożliwić spółce osiągnięcie wyższego poziomu rozwoju. Na razie jednak tego celu nie udało się zrealizować, a zakład wykorzystuje jedynie około 60 proc. założonych mocy produkcyjnych.
Problemy z projektem PDH potwierdzają analitycy. – Budżet tej inwestycji znacząco wzrósł – od początkowych założeń na poziomie około 2 mld zł do ponad 6,5 mld zł. W projekcie uwzględniono dodatkowo linię polimeryzacji propylenu oraz pełną infrastrukturę pomocniczą, w tym magazyny gazu. Analitycy od początku wskazywali na ryzyko ukończenia inwestycji w okresie niekorzystnej koniunktury na propylen i polipropylen w Europie, co właśnie obserwujemy. Obecne marże na polimeryzacji są ujemne, a marże na produkcji propylenu z propanu, choć nadal dodatnie, są znacznie niższe niż w momencie rozpoczęcia projektu. Początkowo zakładaliśmy, że projekt mógłby generować EBITDA w przedziale od 700 mln do ponad 1 mld zł. Obecnie, realistyczne szacunki na 2025 rok wskazują na około 300–500 mln zł – ocenia Jakub Szkopek.
Najważniejszą transakcją dla Grupy Azoty ma być sprzedaż części udziałów w kompleksie, a wsparcie w tej sprawie ma zapewnić PKN Orlen. List intencyjny z płockim koncernem, dotyczący wejścia w projekt, został już przedłużony, a obecna wersja obowiązuje do końca marca. Analitycy wskazują jednak na możliwe problemy także w tym przypadku. – Negocjacje dotyczące ceny są utrudnione przez brak całkowitego ukończenia projektu i potencjalne wady technologiczne instalacji. Grupa Azoty nie znajduje się w silnej pozycji, by domagać się premii. PKN Orlen może kupić te aktywa, ale tylko pod warunkiem ich sprawnego funkcjonowania i przy okazyjnej cenie. Wciąż nie mamy pewności, czy wykorzystanie mocy produkcyjnych będzie zgodne z założeniami rynkowymi – zauważa Michał Kozak.
– Podejrzewam, że oprócz polskiego koncernu, projekt może wzbudzić zainteresowanie także innych podmiotów, nie tylko z Polski, choć intencją rządu będzie prawdopodobnie utrzymanie tych aktywów w krajowych rękach – dodaje.
Analityk Trigon podkreśla, że mimo trudności, inwestycję w Policach nie należy uznawać za „utopione pieniądze”, ponieważ czas prosperity może jeszcze nadejść. – Nie powiedziałbym, że spółka zmarnowała pieniądze w projekcie polimerowym. Udało się zrealizować dużą część kompleksu po niższych kosztach – gdyby instalacja była budowana teraz, koszty byłyby znacznie wyższe. Choć obecnie marże nie są zadowalające, w dłuższej perspektywie spodziewamy się ich poprawy, szczególnie w kontekście planowanej redukcji mocy produkcyjnych w petrochemii opartej na nafcie w Europie Zachodniej. Największym wyzwaniem tego projektu jest to, że jest to zbyt duża inwestycja jak na możliwości Grupy Azoty, realizowana od podstaw, bez własnego zaplecza surowcowego i kompetencji w tej dziedzinie – podsumowuje analityk.
Problemy w całym sektorze chemicznym.
Problemy związane z inwestycją w Policach są częścią szerszego kryzysu, który dotyka europejski sektor chemiczny. – W podobnej sytuacji znajduje się wiele firm chemicznych w Europie. Wysokie ceny gazu w porównaniu do Stanów Zjednoczonych czy Bliskiego Wschodu, a także obciążenia podatkowe związane z emisjami, których nie ponoszą na przykład chińscy producenci, utrudniają konkurencję. Nawet BASF, największy koncern chemiczny, zapowiedział, że w Ludwigshafen około 18 proc. mocy produkcyjnych może zostać trwale pozbawionych konkurencyjności – zauważa Jakub Szkopek.
Grupa Azoty boryka się również z konkurencją ze wschodu. Nawozy z Rosji i Białorusi wciąż nie są objęte cłami, które byłyby oczekiwane przez polską firmę. Bez takich działań trudno będzie poprawić sytuację. Dlatego wprowadzenie ceł na te nawozy jest jednym z priorytetów polskiego rządu. Jednak nie wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej są przychylne temu postulatowi, głównie z obawy, że mogłoby to prowadzić do podwyższenia cen na rynku europejskim.
– Bez wprowadzenia ceł na import nawozów ze Wschodu nie ma szans na poprawę sytuacji. Rosja, z powodu sankcji uniemożliwiających eksport gazu, kieruje go na produkcję nawozów. Polska jest największym importerem nawozów z tego regionu, co stanowi niekorzystną sytuację dla Grupy Azoty, która płaci rynkowe ceny gazu, podczas gdy rosyjscy producenci korzystają z znacznie tańszego surowca. Nawet przy obecnych barierach celnych ich produkty pozostają bardzo konkurencyjne cenowo – zauważa Jakub Szkopek.
Co dalej?
Analitycy wskazują, że sprzedaż aktywów i zwolnienia pracowników mogą nie wystarczyć. – Nawet jeśli spółka uda się pozyskać dodatkowe środki, w dłuższej perspektywie konieczne będzie przyspieszenie dekarbonizacji oraz poprawa konkurencyjności kosztowej w segmencie nawozów, aby utrzymać się na rynku – zauważa Michał Kozak.
Niezbędna może okazać się również emisja akcji w ramach ratunkowego planu. – Konieczna będzie konwersja części długu na akcje, ale nie może ona przekroczyć około 12 proc., aby banki nie stały się głównym akcjonariuszem. Ostatecznym krokiem powinna być emisja akcji z udziałem Skarbu Państwa – prognozuje Jakub Szkopek.
Według Jakuba Szkopka, obecny moment może być bardzo korzystny dla takiej operacji. Wciąż największym mniejszościowym akcjonariuszem Grupy Azoty jest spółka Acron, należąca do rosyjskiego miliardera Wiaczesława Mosze Kantora. Jednak w wyniku nałożonych sankcji, jej 19,82 proc. udziałów zostało zamrożonych.
– Ponieważ Acron jest obecnie objęty sankcjami i nie może realizować praw do posiadanych akcji, to idealny moment, aby przeprowadzić rozwodnienie jego udziałów poprzez emisję nowych akcji – podsumowuje analityk Erste.
Grupa Azoty ma plan
Wiceprezes Azotów zaznacza, że firma dysponuje planem naprawczym, który pozwala zredukować straty i umożliwi zakończenie nadchodzącego roku na plusie. Na potwierdzenie tych prognoz wskazuje, że w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2024 roku grupa odnotowała wzrost sprzedaży we wszystkich segmentach, a oszczędności z optymalizacji kosztowych wyniosły około 350 mln zł.
Andrzej Skolmowski podkreśla, że nadal dużym wyzwaniem pozostaje zapewnienie płynności finansowej oraz zarządzanie zadłużeniem. W związku z tym „sytuacja finansowa Grupy wymaga rozważenia różnych scenariuszy, aby przywrócić pełną stabilność finansową, w tym dezinwestycji”. Proces optymalizacji zatrudnienia jest również kontynuowany.
Odniósł się również do kwestii nawozów ze Wschodu, zauważając: „Liczymy, że polska prezydencja w Radzie UE pomoże wypracować rozwiązania dotyczące nałożenia ceł na nawozy z tych regionów. W ostatnich tygodniach kilka firm eksportujących mocznik produkowany przez białoruską firmę objętą sankcjami zostało wpisanych na listę sankcyjną Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. To skutecznie zwalcza proceder omijania sankcji przy imporcie mocznika z Białorusi, co stanowi pozytywną informację dla krajowych producentów nawozów” – podsumowuje.