Iga Świątek nie kryła rozczarowania po przegranym półfinale Australian Open z Madison Keys. Choć to Polka jako pierwsza miała okazję zakończyć mecz, ostatecznie triumfowała Amerykanka. – Ogólnie jestem zadowolona z mojej gry – podsumowała Świątek w rozmowie z polskim Eurosportem, żegnając się z Melbourne.
W czwartkowym meczu obie tenisistki zaprezentowały widowiskowy poziom gry, zasługując na owacje na stojąco. Pojedynek, pełen zwrotów akcji, trwał ponad 2,5 godziny. Ostatecznie to Madison Keys okazała się lepsza o zaledwie dwie piłki, pokonując Igę Świątek 5:7, 6:1, 7:6 (10-8).
Emocje sięgały zenitu, a napięcie udzielało się wszystkim, nawet samej Madison Keys. – Czy Iga miała piłkę meczową? – zastanawiała się Amerykanka podczas pomeczowej rozmowy na korcie. Tak, miała – przy stanie 6:5 w decydującym secie. Niestety dla Polki, uderzenie zakończyło się na siatce. Kolejna szansa już się nie pojawiła, choć w super tie-breaku to Świątek przez dłuższy czas narzucała tempo gry.
Trzeba się z tym pogodzić
– Na pewno nie jest łatwo przegrać po piłce meczowej, ale nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Trzeba to zaakceptować, wyciągnąć wnioski i pracować, by w kolejnych latach spróbować osiągnąć tu jeszcze więcej – powiedziała Iga Świątek w rozmowie z Pawłem Kuwikiem z Eurosportu.
Mimo porażki Iga Świątek opuszcza Melbourne z podniesioną głową. – Ogólnie jestem zadowolona z tego, jak grałam. Dzisiaj trochę zabrakło, ale to nie tragedia. Wszystkie poprzednie mecze miałam pod kontrolą, grałam pewnie i realizowałam swój plan, więc bilans dobrych spotkań do tych nieco słabszych jest pozytywny. Z takim nastawieniem wchodzę w nowy sezon – podkreśliła.
„Są jeszcze pola, na których mogę się rozwinąć”
Na pomeczowej konferencji prasowej Iga Świątek szerzej omówiła swoją grę. – Popełniłam więcej błędów, miałam mniej czasu na podejmowanie spokojnych decyzji. Kiedy ten czas się pojawiał, zdarzały się pomyłki. Przeciwko zawodniczce takiej jak Madison trudniej jest wykorzystać szanse, bo presja jest większa. Na pewno zrobiłam za dużo błędów. Moja gra powinna opierać się na solidności, intensywności i kontroli, a dziś trudno było mi kontrolować przebieg akcji. Wiem też, że mogłam lepiej serwować, ale trudno wskazać jeden konkretny element, który zawinił. Zresztą to była kwestia jednej lub dwóch piłek – gdybym wygrała, w ogóle byśmy o tym nie rozmawiali – podsumowała.
– Taktycznie na pewno popełniłam kilka błędów i będę o tym rozmawiać z moim teamem. Jeśli chodzi o nastawienie i to, jak czułam się mentalnie, zrobiłam wszystko, co mogłam. Nie mam do siebie pretensji, walczyłam do końca. Moje nastawienie było dobre i zazwyczaj daje pozytywne efekty. Tenisowo jest kilka wniosków do wyciągnięcia, ale wciąż jestem młoda i mam jeszcze pola do rozwoju. Spróbuję ponownie w przyszłym roku – zapowiedziała Świątek.
W sobotnim finale Madison Keys zmierzy się z obrończynią tytułu, Aryną Sabalenką. Niezależnie od wyniku tego starcia, Sabalenka utrzyma pozycję liderki rankingu, choć jej przewaga nad Igą Świątek wyraźnie się zmniejszy.