Elbląska policja zawiodła. Kobieta wielokrotnie prosiła o pomoc, zgłaszała najścia i groźby ze strony męża. Zamiast wsparcia, spotykała się z kpinami i straszono ją mandatami za „nieuzasadnione wezwania”.
W jej mieszkaniu znaleziono podsłuchy ukryte w gniazdkach elektrycznych, ale usłyszała, że powinna udać się do lekarza. Krótko przed zabójstwem odkryła nadajnik GPS w samochodzie. Sprawca miał sądowy zakaz zbliżania się do niej. Dyżurny policji poradził jej wtedy, aby „wrzuciła urządzenie do pociągu, to sobie mąż pojeździ po Polsce”.
Kilka dni później kobieta została zamordowana — dokładnie tak, jak zapowiadał jej oprawca. Jak długo jeszcze w Polsce ofiary przemocy będą musiały umierać, zanim ich słowa zaczną być traktowane poważnie?