W programie „Lepsza Polska”, generałowie wyrazili jasne obawy co do zagrożenia wojną. „Mamy 38 milionów obywateli, którzy powinni być przygotowani do tego, żeby przeżyć w warunkach wojny” – oznajmił Waldemar Skrzypczak. „Widać wyraźnie, że Rosja przygotowuje się do większej wojny” – dodano Bogusław Pacek. Słowo „wojna” ostatnio pojawia się coraz częściej we wszystkich przypadkach. Niespodziewanie Emmanuel Macron zaczął przewodzić tej retoryce. „Jeśli Ukraina upadnie, nasze bezpieczeństwo będzie zagrożone” – podkreślił w wywiadzie dla TF1 i France Television. „Nie ma już o czym rozmawiać z Putinem. Ukraina musi zwyciężyć. Dla Francji nie będzie czerwonych linii” – dodał.
„Lina polityczna Macrona to jest 'degolizm’ w dzisiejszym wydaniu, czyli Europa musi być samodzielna, musi być silna. Oczywiście również w ramach struktur transatlantyckich” – wskazał w rozmowie z Interią dr Janusz Sibora, badacz służby zagranicznej i specjalista od protokołu dyplomatycznego.
W swoich wypowiedziach prezydent Francji nie wyklucza wysłania wojsk Zachodu do Ukrainy. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę wcześniejsze próby negocjacji z Putinem. Dla Polski jest to korzystne, ponieważ Macron wskazuje na zagrożenie ze strony Rosji, o którym politycy polscy mówili od dłuższego czasu. W związku z tym wzrasta znaczenie Warszawy w europejskiej dyplomacji, a także pozycja polskiego premiera. W ostatnią piątek Macron, Scholz i Tusk spotkali się w Berlinie w formacie Trójkąta Weimarskiego. „Formuła spotkania premiera z prezydentem i kanclerzem to sukces dyplomatyczny Tuska” – skomentował Sibora. Taki format jest nowością, gdyż dotychczas prezydenci spotykali się z prezydentami.
Jednak główne pytanie brzmi: jaki jest cel Macrona w ostrym tonie wypowiedzi na temat Ukrainy? Może nie chodzi tu jedynie o pomoc dla Kijowa, lecz o zupełnie inny region świata. „Zwiększają się dostawy z Afryki do Rosji wielu rodzajów surowców rolniczych (…) a także surowców tekstylnych i chemicznych, rud metali nieżelaznych, drewna tropikalnego oraz produktów przemysłu lekkiego” – napisał rosyjski portal analityczny stoletie.ru w grudniu ubiegłego roku. To pozornie drobna informacja, ale ma ogromne znaczenie. „Afryka w propagandzie rosyjskiej jest bardzo często grana. Oficjalnie mówi się: mamy bardzo dobrą kawę. Ale nie mówią o penetracji militarnej, pozagospodarczej czy finansowej razem z Chinami. Konflikt francusko-rosyjski o wpływy w Afryce jest numerem jeden, a Ukraina jest tylko wypadkową tego konfliktu” – powiedział Sibora.
Według szacunków rad biznesowych Federacji Rosyjskiej, w 2024 roku handel rosyjsko-afrykański wzrośnie o jedną trzecią w stosunku do roku 2023. Co ważniejsze, w nowych kontraktach coraz częściej wykorzystuje się rosyjskiego rubla. W lipcu ubiegłego roku Putin zorganizował w Petersburgu szczyt Rosja-Afryka, co może sugerować zwiększone zaangażowanie Rosji w regionie.