Aleksander Moszeński, białoruski oligarcha z bliskiego otoczenia Aleksandra Łukaszenki, został w środę wpisany na krajową listę sankcyjną. Jego częste i swobodne pobyty w Polsce ujawnił Bertold Kittel w reportażu „Człowiek Łukaszenki w Warszawie”.
Cztery lata temu rządząca wówczas Zjednoczona Prawica wyraziła zgodę na pobyt Aleksandra Moszeńskiego w Warszawie. Od tego momentu oligarcha swobodnie przemieszcza się między Mińskiem a stolicą Polski i prowadzi tu działalność biznesową — co ujawnił Bertold Kittel w reportażu wyemitowanym jesienią ubiegłego roku w programie „Superwizjer”.
Polskie interesy Aleksandra Moszeńskiego, określanego także jako „portfel Łukaszenki”, zostały dokładnie zbadane przez funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej. Po wielu miesiącach intensywnych działań Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podjęło decyzję o wpisaniu go na listę sankcyjną.
Autor reportażu w studiu TVN24 przyznał, że Aleksander Moszeński obawiał się wpisania na listę sankcyjną.
– Od ponad 10 lat reżim białoruski podejmuje wszelkie możliwe działania, aby do tego nie dopuścić – mówił Bertold Kittel, dodając: – Finansuje różne inwestycje wymyślane przez Aleksandra Łukaszenkę, a w czwartki Moszeński wsiada do swojego mercedesa z czerwonymi, konsularnymi tablicami rejestracyjnymi i kierowca zawozi go do Warszawy na weekend. Spędza czas w kawiarniach, restauracjach, a następnie wyjeżdża samolotem z rodziną – prowadzi europejski styl życia.
Kittel przypomniał również, że już w 2012 roku Unia Europejska planowała umieścić Moszeńskiego na liście sankcyjnej. Informacje o tym przeciekły do mediów, gdy powstawał wstępny projekt listy.
– W 2012 roku nagle został aresztowany Andrzej Poczobut, polski dziennikarz działający na Białorusi – mówił Bertold Kittel. – Sięgnąłem do dokumentów z tamtego okresu, opracowanych przez białoruskie Centrum Praw Człowieka „Wiosna”. Aleś Białacki, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i szef tego centrum, napisał, że po ujawnieniu informacji o planowanym wpisaniu Aleksandra Moszeńskiego na listę sankcyjną reżim w odpowiedzi zatrzymał i aresztował Poczobuta. Unia Europejska, nieprzygotowana na taką eskalację działań ze strony dyktatora, wycofała się i ostatecznie nie umieściła Moszeńskiego na liście – dodał.
