W nocy z wtorku na środę rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną podczas zmasowanego ataku na Ukrainę. Część maszyn została zestrzelona, a ich szczątki spadły w kilku miejscowościach w Polsce. Trwają działania służb i poszukiwania pozostałych fragmentów. Dowództwo Operacyjne RSZ poinformowało o „bezprecedensowym w skali naruszeniu” i nazwało je aktem agresji, który stwarzał realne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli.
Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że dronów było kilkanaście, a te, które mogły stanowić zagrożenie, zostały zestrzelone. Sam wraca pilnie z Londynu do kraju. Nad Polską pojawiły się także samoloty NATO, m.in. włoski AWACS oraz holenderski samolot tankujący MRTT Airbus A330.
Lubelska policja poinformowała, że uszkodzony dron odnaleziono w Czosnówce pod Białą Podlaską. Kolejny spadł na dom w miejscowości Wyryki-Wola, trzeci w Mniszkowie w woj. łódzkim, a fragmenty czwartego odnaleziono w Cześnikach na Zamojszczyźnie. Do mieszkańców siedmiu województw wysłano alert RCB z apelem, by nie zbliżać się do szczątków.
O godzinie 8 rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie rządu zwołane przez premiera Donalda Tuska, a wcześniej prezydent Karol Nawrocki poprowadził odprawę w BBN. Prezydent zapowiedział, że w ciągu 48 godzin zbierze się Rada Bezpieczeństwa Narodowego.
O ataku został poinformowany sekretarz stanu USA Marco Rubio, a premier Tusk pozostaje w kontakcie z szefem NATO Markiem Rutte. Wprowadzono alarm dla jednostek policji z czterech garnizonów oraz dla Wojsk Obrony Terytorialnej, które ogłosiły skrócony czas stawiennictwa.
Ministerstwo Edukacji zapewniło, że uczniowie mogą bezpiecznie iść do szkół, a Sztab Generalny WP apeluje o niezbliżanie się do szczątków dronów. Głos zabrał także szef MSZ Ukrainy Andrij Sybiha, który stwierdził, że rosyjskie naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej pokazują rosnące poczucie bezkarności Władimira Putina.