Niepewność wokół przyszłości NATO rośnie. W europejskich stolicach politycy i wojskowi coraz częściej zastanawiają się, czy bezpieczeństwo kontynentu jest możliwe bez wsparcia Stanów Zjednoczonych. Aby lepiej zrozumieć sytuację, przeanalizowaliśmy wydatki na obronność w Europie. W liczbach bezwzględnych Niemcy zdecydowanie przodują, zajmując pierwsze miejsce na kontynencie. Jednak nawet oni przeznaczają na wojsko zaledwie około 10 procent tego, co wydają Amerykanie.
Polska przoduje w NATO pod względem wydatków na zbrojenia w relacji do PKB. W tym roku planowany poziom nakładów ma wynieść aż 5 proc. PKB — to najwyższy wynik w całym sojuszu. A jak wygląda to w liczbach bezwzględnych? Według szacunków NATO, w ubiegłym roku Polska przeznaczyła na obronność niemal 35 mld dolarów. To imponujący wynik, który plasuje nas przed takimi krajami jak Włochy czy Hiszpania. Co więcej, nasze wydatki na wojsko są również znacznie wyższe niż te poniesione przez Turcję, która w zeszłym roku wydała na ten cel 22 mld dolarów, mimo że słynie z silnej armii.
Niemcy liderami
Mimo dużego wysiłku finansowego, Polska gospodarka wciąż pozostaje daleko w tyle za największymi europejskimi potęgami. Niemcy, choć na obronność przeznaczają stosunkowo niewiele — zaledwie 2,12 proc. PKB — są największą zachodnioeuropejską potęgą militarną. W ubiegłym roku na armię wydali aż 96,7 mld dolarów, co zdecydowanie przewyższa nakłady krajów tradycyjnie kojarzonych z silnymi siłami zbrojnymi, takich jak Wielka Brytania (82,1 mld dol.) czy Francja (64,2 mld dol.).
Nie można jednak powiedzieć, że Niemcy całkowicie przegapiły ostatnią dekadę. Od 2014 roku ich wydatki na zbrojenia, liczone w cenach stałych, wzrosły o niemal 100 proc. Dla porównania, Wielka Brytania zanotowała w tym czasie wzrost o 23 proc., a Francja o 26 proc., jak wynika z danych NATO.
Polska zwiększyła swoje nakłady na obronność aż o 214 proc., ale są kraje, które przyspieszyły zbrojenia jeszcze bardziej. Na przykład Litwa wydaje obecnie o 325 proc. więcej niż dekadę temu. Zaskakująco duży wzrost odnotowały także Węgry — aż o 225 proc. Co ciekawe, Budapeszt, mimo tak dużych nakładów, należy do stolic najmniej obawiających się rosyjskiej agresji.
NATO to przede wszystkim USA
Administracja Donalda Trumpa nie ukrywała swojego chłodnego stosunku do Europy. Chociaż na razie nie ma mowy o wyjściu USA z NATO, takie głosy również się pojawiają — jednym z ich zwolenników jest choćby Elon Musk. Mimo to Stany Zjednoczone nadal utrzymują swoje bazy na Starym Kontynencie, a amerykański parasol nuklearny wciąż chroni znaczną część Europy.
Sojusz NATO w dużej mierze opiera się na amerykańskich funduszach. W ubiegłym roku Stany Zjednoczone wydały na obronność astronomiczną kwotę 967 mld dolarów, podczas gdy wszystkie pozostałe kraje NATO — w tym Kanada i Turcja — przeznaczyły na ten cel łącznie nieco ponad 506 mld dolarów. Mimo braku planów redukcji sił w Europie, USA coraz bardziej koncentrują się na innych regionach świata, przygotowując się na ewentualny konflikt z Chinami.
Kluczowe staje się zwiększenie europejskich wydatków na obronność. W centrum uwagi ponownie znajdują się Niemcy — największa gospodarka Europy. Niedawno Bundestag zmienił konstytucję, aby umożliwić przyszłemu rządowi łatwiejsze zadłużanie się na cele zbrojeniowe.
Wiele państw NATO planuje pójść w podobnym kierunku, choć z polskiej perspektywy nie zawsze są to wystarczająco ambitne działania. Na przykład Wielka Brytania zamierza zwiększyć wydatki na obronność do poziomu 2,5 proc. PKB, jednak dopiero w 2027 roku.
W Kanadzie toczą się obecnie dyskusje na temat tego, kiedy kraj ten mógłby przekroczyć poziom 2 proc. PKB w wydatkach na obronność. Obecnie Kanada przeznacza na ten cel skromne 1,37 proc. PKB. Choć ryzyko rosyjskiej inwazji nie budzi tam większych obaw, to coraz częściej pojawiają się pytania o konsekwencje polityki Donalda Trumpa. Amerykański prezydent wielokrotnie nazywał Kanadę „51. stanem USA”, a premiera Justina Trudeau określał mianem „gubernatora”.
Nie tylko Kanada obawia się jednak politycznych zapędów Waszyngtonu. Dania, inny członek NATO, również wyraża niepokój wobec amerykańskich ambicji. Administracja Trumpa sugerowała, że Grenlandia — terytorium zależne Danii — powinna stać się częścią Stanów Zjednoczonych. W odpowiedzi na te sugestie Kopenhaga zapowiedziała zwiększenie wydatków na obronność do co najmniej 3 proc. PKB. Obecnie Dania przeznacza na ten cel 2,37 proc. PKB.