Najwyższa Izba Kontroli dzisiaj złoży doniesienie do prokuratury dotyczące Mateusza Morawieckiego, Michała Dworczyka oraz Jacka Sasina, oskarżając ich o manipulowanie zakupami podczas pandemii na rzecz konkretnych firm. To historia o dużym nagłośnieniu, w której spółka zajmująca się handlem pędzelkami kosmetycznymi otrzymała niespodziewanie 2 miliony dolarów. Dziś już ta spółka nie istnieje.
Kontrolerzy NIK oskarżają premiera i jego ministrów o stworzenie „mechanizmu korupcyjnego” przy realizacji zakupów związanych z pandemią. W raporcie, który mieliśmy okazję poznać, NIK szczegółowo opisuje kontakty i śledzi przelewy między rządem, spółkami skarbu państwa i kilkoma małymi prywatnymi firmami, które skorzystały na pandemii. Wniosek dla rządu PiS jest miażdżący.
Zarządzenie od Morawieckiego, spółki nabywają produkty chińskie
Rząd działał nieprzejrzysto — nie dokonywał zakupów z budżetu, który podlega kontroli, ale przerzucił realizację zamówień na spółki skarbu państwa. Nie chodziło jednak o to, aby duże państwowe spółki pomagały obywatelom ze swoich środków, bo ostatecznie rząd zwracał pieniądze tym spółkom po zakupach sprzętu.
Najbardziej udokumentowane są działania rządu, wykorzystujące koncern miedziowy KGHM i naftowy Lotos, którym Kancelaria Premiera na początku pandemii, wiosną 2020 roku, nakazała dokonanie zakupów. Polecenia wydał osobiście Mateusz Morawiecki, który polecił spółkom „zakupić środki ochrony indywidualnej oraz ich dystrybucję do podmiotów wskazanych w odrębnym trybie przez ministra właściwego do spraw zdrowia”.
Następnie prezesi Marcin Chludziński (KGHM) i Paweł Majewski (Lotos) otrzymali od Ministerstwa Aktywów Państwowych, kierowanego przez Jacka Sasina, szczegółowe instrukcje. Obejmowały one nie tylko listę sprzętu do zakupu, ale przede wszystkim nazwy konkretnych firm, u których miały być złożone zamówienia. Co jeszcze istotniejsze, podano tam również cenę zakupu. Resort Sasina nie odpowiedział NIK-owi, dlaczego wybrał te firmy i jak ustalił ceny. Ministerstwo Zdrowia w ogóle nie uczestniczyło w tym procesie, mimo że miało najlepszą wiedzę na temat potrzeb, dostawców i cen na rynku.
Według NIK było to złamanie prawa — wygląda to na manipulację kontraktami na rzecz konkretnych firm. Kontrolerzy śledzili przepływy pieniędzy. Odkryli między innymi firmę handlującą przedmiotami do makijażu, która znalazła się na liście firm, od których należało nabyć sprzęt ochronny przekazany spółkom przez rząd. Właścicielka tej firmy zeznała przed kontrolerami NIK, że tuż przed operacją zgłosił się do niej mąż jej koleżanki, zapowiadając, że skontaktuje się z nią ktoś z KGHM. Faktycznie, KGHM szybko się skontaktowało, ale ostatecznie umowę podpisała z Lotosem, otrzymując przelew na prawie 2 miliony dolarów. „Firma nie angażowała własnych środków w realizację zamówienia, a po dostarczeniu produktów należności uregulował Lotos” — wynika z raportu NIK. Prowizja firmy od kosmetyków wyniosła 150 tysięcy złotych. To spora suma, biorąc pod uwagę, że firma natychmiast przekazała zamówienie poddostawcy.
„Maksymalna” prowizja, czyli „około kilkuset tysięcy euro”
Prezesi Lotosu oraz KGHM także hojnie wynagrodzili drugą firmę z rządowej listy. Okazało się, że ta firma wcześniej zajmowała się handlem bronią. Sam Lotos zawarł z nią umowę na 5,5 miliona dolarów. To był strzał w dziesiątkę. Firma nie miała żadnego wkładu w proces, ponieważ Lotos i KGHM bezpośrednio przekazali pieniądze jej chińskiemu dostawcy. Prezes tej „spółki ducha” określił swoją prowizję jako „maksymalną”, czyli „około kilkuset tysięcy euro”.