W Częstochowie rozpoczął się proces karny dwóch ochroniarzy prezesa Prawa i Sprawiedliwości, oskarżonych o bezpodstawne użycie siły wobec 75-letniego mieszkańca miasta. Prokuratura zarzuca Tadeuszowi M. i Dariuszowi K., że w październiku 2022 roku naruszyli nietykalność cielesną Ryszarda Raczka, który chciał uczestniczyć w spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim na Uniwersytecie Jana Długosza.
Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, jeden z ochroniarzy pełnił wówczas służbę, a drugi — jak sam twierdzi — był tam „towarzysko”. Poszkodowany 75-latek, znany w Częstochowie działacz Komitetu Obrony Demokracji i krytyk PiS, relacjonował przed sądem, że został potraktowany brutalnie i bez powodu wyrzucony z budynku.
— Zostałem wyrzucony jak śmieć, bez jednego słowa ostrzeżenia. Zaparłem się w drzwiach, bo miałem prawo tam być. Chciałem tylko wysłuchać polityka, który ma realny wpływ na moje życie — mówił Raczek w sądzie.
Według jego relacji, po wejściu do budynku i okazaniu dokumentów, lokalna działaczka PiS miała „szepnąć coś do ucha” jednemu z ochroniarzy. Chwilę później mężczyzna wykręcił mu rękę i zaczął wypychać go na zewnątrz. Gdy 75-latek próbował się bronić, do akcji wkroczył drugi ochroniarz, który wcześniej pozwolił mu wejść na spotkanie.
Proces toczy się przed częstochowskim sądem. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
Przekroczyli uprawnienia
Początkowo prokuratura umorzyła sprawę, jednak po zażaleniu Raczka i interwencji prokuratury okręgowej postępowanie wznowiono. W kwietniu 2025 r. do sądu trafił akt oskarżenia. Dariusz K. został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej i przekroczenie uprawnień. Grozi mu do 5 lat więzienia. Tadeusz M. usłyszał zarzut zmuszenia Ryszarda Raczka do określonego zachowania, za co grozi do 3 lat więzienia. Choć jest licencjonowanym ochroniarzem, nie miał żadnej umowy, a śledczym tłumaczył, że przyjechał do Częstochowy towarzysko, bo zna Dariusza K. „jeszcze z czasów pracy w policji, a nawet dłużej”.
Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Ochroniarze tłumaczyli, że spotkanie z prezesem PiS miało charakter zamknięty, a lista gości została wcześniej zatwierdzona przez lokalne i krajowe struktury partii. Okazało się to nieprawdą. Jak podaje „Wyborcza”, w oficjalnym dokumencie podpisanym przez Krzysztofa Sobolewskiego (ówczesnego sekretarza generalnego PiS) można przeczytać o „otwartym spotkaniu” dla wszystkich obywateli.
— Zostałem wyrzucony jak śmieć, bez jednego słowa ostrzeżenia. Zaparłem się w drzwiach, bo miałem prawo tam być. Chciałem tylko wysłuchać polityka, który ma realny wpływ na moje życie — mówił Ryszard Raczek. Dowody mają potwierdzać jego wersję. Proces będzie kontynuowany w listopadzie, a sąd zapowiedział wezwanie kolejnych świadków. — Chodzi o zasadę: nikt nie ma prawa wykręcać ręki obywatelowi tylko dlatego, że nie podoba się politycznie — mówi 75-latek.